FAQ
::
Szukaj
::
Użytkownicy
::
Grupy
::
Galerie
::
Rejestracja
::
Profil
::
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
::
Zaloguj
Forum www.slawistyka2007.fora.pl Strona Główna
->
Chorwacki
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
AKTUALNOśCI
----------------
Aktualności
SLAWISTYKA
----------------
Chorwacki
Serbski
Rosyjski
Słoweński
Inne języki
Literatura powszechna
Seminarium licencjackie
Geografia turystyczna
Gramatyka 666
Literatura tylko w oryginale
A także...
----------------
NJEGOS
Nakrzycz na starostę
Misz Masz na Twarz
Schizzmoteka
Date my Slawista
Magazyn Materiałów
ARCHEO
----------------
Początki Słowian
Najstarsze literatury Słowian
Gramatyka opisowa
Historia słowiańszczyzny Południowej
Najnowsza literatura
Technologia
Analiza
Gramatyka opisowa języka chorwackiego
Gramatyka opisowa języka serbskiego
Językoznawstwo
SCS
Historia literatury
Łacina
Kultura i Folklor
Gramkon
Literatura wiek XIX
Translatoryka
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
ola:P
Wysłany: Pon 0:27, 21 Sty 2008
Temat postu:
ma ktos 7?? ja tego akura tnie mam ;/ prosze nie spijcie jeszcze:)
Zuz_Up
Wysłany: Sob 17:29, 19 Sty 2008
Temat postu:
I
Wszystko rozpoczęło się, oczywiście, w ziemi duchowej turystki- Indiach. Niejasne jest właściwie, gdzie i jak zaczyna się krąg niekończącego się odradzania i umierania. Pierwsze są narodziny czy ostatnia śmierć? Czy reinkarnacja i pamięć o poprzednim żywocie jest jak gra w głuchy telefon?
Jako że opowieść o reinkarnacji musi mieć gdzieś swój początek, niech to będą i Indie.
Było to czas zimowego monsunu na południowym krańcu Indii, czas sprzyjający drzemce pod pogodnym tamilskim niebem.
-Dlaczego miałbym pracować, skoro przyroda była tak szczodra wobec mojego narodu?- myślał młodzieniec, budząc się pod palmą obok swoich przyjaciół żebraków.
Każdego ranka wyruszali do pobliskiej wsi ze swoimi miskami na wyżebrane jedzenie. Nie brakowało im zaradności i przebiegłości, a zdarzało się niekiedy- jeśli byli niezadowoleni ze zdobyczy- że kradli coś z pola albo obejścia. Po nowe ubranie wyprawiali się raz w roku do jednego miasta przed świętem ku czci Sziwy. Wiedzieli, że mieszkają tam bogaci ludzie, którzy często wyrzucają niepotrzebne rzecze, a więc także i ubrania. Prawdziwym kapitałem jednak były dobre układy (konszachty rzeczą zawsze potrzebną) ze stróżem na miejskim śmietnisku, gdzie nieśpiesznie mogli przekopywać się przez góry wyrzuconych przedmiotów. Ich wewnętrzne duchowe i zewnętrzne materialne życie współgrały ze sobą w pełnej harmonii. Tak to właśnie było na południu Indii...
II
Naukowo mówiąc, mechanizm przenoszenia się z reinkarnacji do reinkarnacji nie jest do końca jasny. Najnowsze badania dały rezultaty, które pokazują, że nie istnieje żaden czasowy ślad nowych narodzin, bardziej możliwe są czaso- przestrzenne posunięcia we wszystkich kierunkach.
Ibn Musa był łagodnym, acz głupawym człowiekiem. Handlarzem, który po ojcu odziedziczył wielki nos i sklep z dywanami i jak każdy człowiek sukcesu był w posiadaniu tłustego brzucha, trzech żon i mnóstwa dzieci. Brał życie takim, jakie jest; składał pokłony pięć razy dziennie, gdyż tak robili i inni wierni; palił całymi dniami, bo i sąsiedzi tak robili; na grubych paluchach nosił jeszcze grubsze pierścienie, jako że i inni bogacze tak też robili. Żył swoim życiem w cieniu małego miasteczka w północno-wschodniej Syrii. Jedyną rzeczą, która sprawiała, że Ibn Musa był wyjątkowy i rozpoznawalny, było jego ciągłe dłubanie kciukiem w nosie.
III
Ucieleśnienie nie może być nieszczęśliwe, gdyż następna śmierć ponownie zaistnieje ? (w tym miejscu wolna amerykanka)
Trasimaha trochę już nudziły pergaminy w jego zakurzonym kąciku Biblioteki Aleksandryjskiej. Codziennie gnębili go jacyś półanalfabeci, quasiuczeni, lecz nie chciał porzucić swej posady bibliotekarza na wydziale języków wschodnich. Nie przynosiło mu to ani dobrego wynagrodzenia, ani szacunku (często był zagrzebany w filozoficznych dziełach i pytał sam siebie, czym szacunek ów szacunek jest), ale miał dom z ogrodem i młodą, etiopską niewolnicę. Niewolnica troszczyła się o niego i o dom, a przyjemność, którą dawała mu, gdy przygasły lampy oliwne, była nieopisana. I żyli tak sobie, on ze swoją nudną pracą, która wydawała mu się interesująca, póki studiował filozofię i języki, a ona na łasce gospodarza domu- wszystko do czasu, gdy barbarzyńcy ze Wschodu swoim spustoszeniem biblioteki nie rozwiali ich wątpliwości.
Trasimah zebrał do kupy niektóre książki i wraz z ukochaną kobietą uciekli przez morze, do dalekiej Tracji.
IV
Reinkarnacja nie wybiera płci. Jak czuje się osoba, która wie, że w poprzednim życiu była innej płci?
Gertruda Müller była starą, nudną babą, powiedzielibyśmy starą panną, której jedynym sensem życia było obgadywanie po sąsiedztwie, Sacher tort z kawą i wizyty u doktora Freuda. Doktor Freud zaś był człowiekiem przebiegłym, który paranie się medycyną uważał za coś innego niż opatrywanie czyraków i leczenie zatwardzenia u osiemdziesięciolatków. Siedział rozwalony w swym skórzanym fotelu i w przerwie między umówionymi z tygodniowym wyprzedzeniem pacjentami, czytał greckie mity. Kiedy pacjent, a częściej nawet osamotniona pacjentka, w końcu przyszedł, dr Freud kładł ją na wygodnym fotelu i niby z zainteresowaniem słuchał jej wynurzeń. Pani Müller należała do tych kobiet, które mogły gadać godzinami, a nic przy tym nie powiedzieć, tak więc dr Freud nierzadko tracił koncentrację i przysypiał w czasie seansu ze swoją pacjentką. Gertruda Müller czuła się wspaniale po długotrwałych seansach u dra Freuda, jak sama mawiała swym przyjaciółkom. Umarła dokładnie miesiąc pod pogrzebie dra Freuda bez jakiegokolwiek znaku choroby, nie znajdując- a jakże- sensu swego życia. Po tym wszystkim najlepiej czuli się jej dwa siostrzeńcy, którzy w końcu mogli podzielić spadek starej, nudnej wiedenki.
V
Każdego zimowego dnia Sven pytał sam siebie:- Co uczyniłem bogom, że narodziłem się na tej zimnej i mrocznej ziemi?
(Skandynawski drwal był prostym człowiekiem, któremu nikt nigdy nie wspomniał o reinkarnacji).
Mróz był przerażający. Już od dwóch tygodni nie wychodzili z domu, nie licząc wyjścia po opał, a do kwietnia, kiedy chłód trochę odpuszcza, został jeszcze miesiąc. Nocą słyszeli, jak od zimna trzaskają drwa.
-Nie pamiętam takiej zimnicy od dzieciństwa- mruczał Sven.
Zapas jedzenia, suszona ryba i łososina, wystarczyły do wiosny, ale samo zamknięcie w czterech ścianach i płacz dzieci sprawiały, iż życie stawało się piekłem.
-Może dzieci tyle płaczą, bo są nieochrzczone?- pytał Sven swoją żonę, Brygidę.
-Nie wiem, myślę, że brakuje im świeżego pożywienia. Widzisz, jak spuchły im dziąsła? Solone mięso i ryba to ciężkie jedzenie.
-Byłoby mi łatwiej, gdyby ten zarozumiały proboszcz jednak ochrzcił nasze dzieci. Przecież nazwaliśmy je Thor i Freya. Czyż nie są to stare, szwedzkie imiona?- kontynuował Sven.
-Nie zmienimy dzieciom imion, chociaż wszyscy mielibyśmy skończyć w piekle!- Brygida była stanowcza.
Zuz_Up
Wysłany: Sob 15:42, 19 Sty 2008
Temat postu:
Sam Johnson JR.
-Haj-hoj! Jestem nowym windowym!- przemówił podstarzały Murzyn, wchodząc do szatni dla pracowników.
-Ahoj, staruchu- ślinuchu. Jestem recepcjonistą, Mary i Rosalyne to pokojówki, a ten siedzący mruk to Paco- powiedział Staruszkowi Eddy, podając mu rękę.
Damy lekko się ukłoniły (zboczenie zawodowe wszystkich pokojówek), jakby nowy windowy był gościem, który zaskoczył je, gdy ścieliły mu łóżko albo wietrzyły pokój.
Paco nienawistnie przemielił papierosa w ustach.
-Witam- wymamrotał tylko.
Pan Sam Johnson Jr. był człowiekiem dyskretnym i grzecznego zachowania, a pracę, której wielu pragnęło, dostał bez problemu na polecenie dyrektora hotelu Hilton, gdzie latami pracował jako dostawca. Wszystko to nie ma wartości, ale kiedy umierał, zapragnął ponownie narodzić się w skórze koloru czarnego.
To ostatnie zdanie jest na pewno źle, ale nie mogłam znaleźć "cijenica", więc trzyma się ni kupy, ni dupy, jak mówi pewne porzekadło.
Gość
Wysłany: Sob 15:18, 19 Sty 2008
Temat postu:
A propos 13 reinkarnacji - czy ktoś mógłby być tak miły i wrzucić skany tego na forum?? bo ja - geniusz zła - pojechałam do domu a nie zabrałam tego cuda ze sobą i nie mam się z czego uczyć;( pliiiiiiizzzzzz....
jahnette
Wysłany: Sob 0:48, 19 Sty 2008
Temat postu:
ma ktoś może 6.-Sam Johnson?????
jahnette
Wysłany: Pią 22:12, 18 Sty 2008
Temat postu:
Na razie tyle. Pisałam szybko, jest pełno błędów- proszę o poprawki!!
1. szlak/w kierunku (??) mądrości
Wszystko się oczywiście zaczęło w ziemi duchownej turystyki- Indiach. Niejasne jest naprawdę gdzie i jak zaczyna się krąg nieustannego rodzenia i umierania? Pierwszym rodzeniem czy ostatnią śmiercią? Czy reinkarnacja i wspomnienia z poprzedniego życia mają jakiś związek z grą w głuchy telefon?
(Jak?) opowieść o reinkarnacjach jednak musi się gdzieś zacząć, niech to ipak będą Indie.
Był czas zimowego monsunu na skrajnym południu Indii, czas całkowicie przyjemny/wygodny na spanie pod pogodnym tamilskim niebem.
-Dlaczego miałbym pracować, kiedy przyroda była tak hojna dla mojego narodu?- myślał młodzieniec budzący się pod palmom obok swoich przyjaciół żebraków.
Każdego ranka wychodzili do pobliskiej wsi ze swoimi miskami, aby żebrać o pożywienie. Nie brakowało im zaradności i przebiegłości, tak że czasami, jak nie byli zadowoleni z tego co dostali/zdobyli, ukradli i cokolwiek z pola lub domostwa(?). Po nową odzież chodzili raz w roku do miasta przed świętem na cześć Sziwy. A prawdziwym kapitałem były dla nich dobre układy (mieć „układy” wieczną jest potrzebą!) ze strażnikiem na miejskim śmietnisku tak, że bez przeszkód mogli kopać po wzgórzach odrzuconych przedmiotów. Ich wewnętrzne duchowne i zewnętrzne materialne życie były
w całkowitej harmonii. Tak to było na południu Indii…
2. Ibn Blenton
Naukowo mówiąc mechanizm przenoszenia z reinkarnacji do reinkarnacji nie jest do końca zrozumiały. Nowe badania (nawet) doszły do rezultatu który pokazuje, że nie istnieje żaden czasowy porządek nowych urodzen (??), ale SA możliwe czasowo-przestrzenne ruchy we wszystkich kierunkach.
Ibn Muza był człowiekiem dobrodusznym, ale głupawym. Tragarz który po ojcu odziedziczył wielki nos i sklep z dywanami, dywanami jak każdy człowiek sukcesu miał powiększony brzuch, trzy żony i mnóstwo dzieci.
Przyjmował życie takim, jakie jest; kłaniał się pięć razy dziennie jak to robili i inni wieni, palił całymi dniami jak to robili sąsiedzi, na kciuku nosił grube pierścienie jak to i inni bogatsi robili. Przeżywał swoje życie w cieniu małego miasta w północno-wschodniej Syrii. Jedyne dzięki czemu Ibn Musan był wyjatkowy i rozpoznawalny w mieście było nieustanne dłubanie w nosie.
3. Aleksandria - Tracja przez Palestynę
Ucieleśnienie nie może być nieszczęśliwe, bo później będzie ponownie nowe.(??)
Trasimahowi się powoli nudziły pergaminy w jego zakurzonym kątku aleksandryjskiej biblioteki. Codziennie wkurzali go jacyś półanalfabeci quasi uczeni, ale nie chciał opuścić swojej posady bibliotekarza na wydziale języków wschodnich. Nie przynosiła mu ona tylko dobrej zapłaty i honoru (często zanurzony w filozoficznych aktach sam trasimah pytał się co to jest honor?)ale i mały domek z ogródkiem i młodą, etiopską niewolnicą. Niewolnica dobrze dbała o jego niego i dom, a zadowolenie jakie mu dawała kiedy przygasały lampy oliwne było nieopisane. Żyli tak, on z nudna praca która mu się wydawała tak pociągająca kiedy studiował filozofie i języki, a ona w łasce gospodarza domu, wszystko dopóki barbarzyńcy ze wschodu swoim zniszczeniem biblioteki nie rozwiali ich wątpliwości. Trasimah pozbierał do kupy kilka książek i ukochaną zonę i razem uciekli przez morze do dalekiej Tracji.
4. Becanka
Reinkarnacja nie wybiera płci! Jak się czuje osoba która wie, że w poprzednim zyciu była innej płci?
Gertruda Muller była starą, nudna babą, rzekli byśmy starą panną, dla której jedyny sens (???) miało opowiadanie po sąsiadach, tort Sachera do kawy i wizyty doktora Freuda. Doktor jednak był (człowiekiem) przebiegłym, który swoje zajmowanie się medycyną widział całkowicie inaczej inaczej opatrywania czyraków czyraków i leczenia zatwardzeń osiemdziesięciolatków. Siedział wygodnie „zawalony” w swoim skórzanym fotelu i w przerwie między tydzień wcześniej umawianymi pacjentami, czytał greckie mity. A kiedy by pacjent lub dużo częściej, osamotniona pacjentka ostatecznie przyszła, dr Freud by ja położył na wygodnym fotelu i niby zainteresowany słuchaj jej opowieści. Pani Muller była od tych kobiet, które mogły mówić godzinami i nic nie powiedzieć dlatego dr Freud nierzadko gubił koncentracje i zasypiał na czas seansu ze swoja pacjentką. G. Muller wspaniale czuła się po długich seansach u dr Freuda., jak sama mówiła swoim przyjaciółkom. Umarła dokładnie miesiąc po pogrzebie Freuda bez jakiegokolwiek znaku boleści, nie znajdując więcej sensu swojego zycia. Po tym wszystkim najlepiej czuli się njezina(?) dwaj siostrzeńcy którzy ostatecznie mogli podzielić się spadkiem starej, nudnej Becanki.
5. Drwal Sven
Sven pytał się każdego zimowego ranka:’ co uczyniłem bogom, ze urodziłem się na tej chłodnej i mrocznej ziemi?
(skandynawski drwal był prostym człowiekiem któremu nikt nigdy w życiu nie wspomniał o reinkarnacji)
Chłód był straszliwy. Przez dwa tygodnie nie wychodzili z domu, oprócz po opał pod strzechę, a do kwietnia kiedy chłód popuści był jeszcze miesiąc. Nocą słyszeli jak od zimna łamie się drewno.
-Nie pamiętam takiego zimna od swojego dzieciństwa – mamrotał Sven.
Zapasy jedzenia, suszona ryba i losovina, starczały do wiosny, ale samo zamkniecie w czterech ścianach drewnianki (??) i płacz dzieci czyniły zycie przeklętym.
-Może dzieci tyle płaczą, bo są nieochrzczone? – pytał sven żony Brygidy
-nie wiem. Myslę, ze i nie wystarcza świeżego jedzenia. Widzisz jak opuchły im dziąsła? Solone mięso i ryba są ciężkim pożywieniem.
-Byłoby mi łatwiej gdyby ten zarozumiały proboszcz jednak ochrzcił nasze dzieci. Pa sto(???)
daliśmy im imona Thor I Freja, czyż nie są to stare, szwedzkie imiona? –kontynuował
-Nie zmienimy imion dzieciom choćby wszystkie skończyły w piekle!- stanowcza była Brygida.
jahnette
Wysłany: Pią 19:51, 18 Sty 2008
Temat postu:
Sama oczywiscie tez wrzuce (tak w nocy).
jahnette
Wysłany: Pią 19:51, 18 Sty 2008
Temat postu: Tinaesta reinkarnacija
Beda straaaaaaaaaaaasznie wdzieczna, jeżeli ktokolwiek z was podzieli sie jakimkolwiek tlumaczeniem. Moze byc pare zdan, maly fragment, cokolwiek.
Nie jestem pewna wielu moich:/ dlatego proosze bardzo mocniutko:)
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Army Design by
mfs9 - Strik9
Regulamin